Wywiad z Panią Elżbietą Bień.
Monika Kalemba:
- Kiedy i gdzie urodziła się pani?
Elżbieta Bień:
- Urodziłam się 5 lipca 1962 r. w Krakowie.
Skąd pani pochodzi?
- Wywodzę się z pięknej i malowniczej miejscowości Sąspów.
Czym się pani zajmuje?
- Zajmuję się szeroko rozumianą działalnością plastyczną. To znaczy wykonuję rzeźby, obrazy, wykończenia wnętrz oraz ilustracje do książek.
Czy już jako dziecko miała pani zamiłowanie do malarstwa?
- Owszem, ale dopiero liceum plastyczne, do którego uczęszczałam, rozwinęło prawdziwą pasję. Jednak już w szkole podstawowej nauczyciele potrafili dojrzeć zalążek talentu.
Do jakiej szkoły pani uczęszczała?
- Do Państwowego Liceum Sztuk Plastycznych imienia Ksawerego Dunikowskiego w Krakowie.
Czy może się pani poszczycić jakimiś dziełami wykonanymi przez siebie na terenie Gminy Jerzmanowice-Przeginia?
- Tak, rok temu w Kościele Parafialnym pod wezwaniem Świętej Katarzyny w Sąspowie, wykonywałam prace malarskie. Również społecznie udzielam się co roku przy wykonywaniu wieńców dożynkowych. Na swoim koncie mam też malarską dekorację Szkoły Podstawowej w Sąspowie.
A w ogóle jak to się stało, że wybrała pani taki zawód?
- Można to nazwać przypadkiem. Po skończeniu liceum chciałam zdawać na Akademię Sztuk Pięknych, ale kierunek, na który zdawałam, był bardzo oblegany przez innych uczniów. Skorzystałam więc z oferty pracy i przyjęłam się do pracowni teatru "Bagatela". Okazało się jednak, że stawiane były duże wymagania i trzeba było umieć wykonać każdą rzecz, którą wymyśli projektant dekoracji. Tak też nauczyłam się robić wiele praktycznych rzeczy, i te umiejętności przydają mi się do dziś.
Jakiego typu prace lubi pani najbardziej wykonywać?
- Chyba prace rzeźbiarskie, choć jest to trudne z wielu względów. Przede wszystkim trzeba w to włożyć dużo wysiłku fizycznego, natrudzić się nad rozwiązaniem technicznym (tzn. jak skonstruować rzeźbę, w jakim materiale i jak ją zamontować).
Czy malarstwo to bardzo ciężka i pracochłonna praca?
- To zależy, bo jeśli siedzi się w domu, przy filiżance kawy malując jakąś ikonę czy jakiś inny obrazek to "przepaść" jest ogromna między tym, a na przykład malowaniem kościoła, gdzie jest zimno. Wychodzi się po rusztowaniu około 25 razy dziennie, ma się pod sobą pięciometrową przepaść, kiwające się deski i zmarznięte ręce od zimnej wody. Podobnie jest na budowach, na których teraz często pracuję, więc jest to w pewnym stopniu trudna praca. Jednak potem jest duża satysfakcja z wykonanego dzieła.
Czy żałowała pani kiedykolwiek wyboru takiego zawodu?
- Nigdy! Jest to bowiem zawód, który nigdy się nie nudzi, ponieważ ciągle robi się coś nowego, innego, niepowtarzalnego i własnego.
Dziękuję, za wyczerpujące odpowiedzi na moje pytania, oraz za to, że znalazła pani dla mnie chwilę wolnego. Do widzenia.
- Nie ma za co. Chętnie udzieliłam odpowiedzi na wszystkie pytania. Do widzenia.
Kilka prac Pani Elżbiety Bień:
(kliknij aby powiększyć)